Pobudka nieubłaganie o 7:00. Śniadanko suuuuper.........i w drogę. Najpierw odwiedziny w szpitalu, w którym leczą lekarze chińskiej medycyny naturalnej. Mieliśmy masaże stóp…..oczywiście zerżnąłem w zeszyt cały masaż z elementami stosowanymi przez innych masażystów (trzeba dodać, że 16 osób w tym samym czasie było masowanych) a po krótkiej rozmowie z masażystką pokazała mi wszystkie znane sobie techniki(bardzo ciekawe), dołączył do niej masażysta masujący Kasię i już mogę powiedzieć że jestem po naprawdę dobrym kursie chińskiego masażu stóp. Potem kupiliśmy lekarstwo na chorobę wysokościową i mamy nadzieję, że nie „oddamy Tybetowi duszy”. Lek jest oczywiście całkowicie ziołowy. Potem Świątynia niebiańskiego spokoju. Niebiański spokój to by tam był gdyby wygoniono wszystkich zwiedzających chińczyków w promieniu kilometra. Ale tak naprawdę to Świątynia jest wielkim parkiem a budowle to pawilony. Świątynia nie ma nic wspólnego z żadną religią….ale o tym czytajcie w internecie. Jeśli chodzi o religię w Chinach to na pytanie o to jakie są główne wyznania w Chinach - otrzymałem taką odpowiedź od naszej przewodniczki:
- Znakomita większość Chińczyków jest wyznania naturalnego czyli ateiści.
- Ponad 80 mln ludzi to komuniści
- Reszta to Buddyści lub Taoiści
- Chrześcijanie to nic nie znaczący margines na pograniczu błędu statystycznego.
Skąd tam więc tylu miłych i dobrych ludzi skoro nie ma kościołów i jedynie słusznego wyznania??? Nie wiem.
Ale wracam do parku: Całe rzesze Chińczyków uprawiają tu wiele ćwiczeń fizycznych-bardzo ważnych dla nich do utrzymania się długo w sprawności. Imponująco wyglądają dziesiątki par tańczących z wielką powagą walca, niezapomniane wrażenie robią mężczyźni wykonujący trudną sztukę kaligrafii malowaną wodą na asfalcie deptaków, grupy ćwiczące Tai Chi, czy całe chóry pięknie śpiewające. Kasia załapała się na prywatną lekcję nauki gry w coś co przypomina grę paletkami i lotką tyle że tu się nie odbija tylko łapie piłkę na paletkę i odrzuca. Chińczycy i Chinki znakomicie grają też w „Zośkę”. Można z nimi zagrać, potańczyć, są bardzo ale to bardzo mili i uśmiechnięci. W parku są też piękne budowle Świątyni Nieba - zapraszam do galerii zdjęć. Potem na rajd na plac Tienan Men. Jest największy na świecie, mieści się na nim ok. 1mln ludzi…….i ja w to wierzę …bo coś koło tego to widziałem osobiście. Byliśmy też w miejscu gdzie czołgami rozjechano protestujących studentów chińskich…..nie ma tam tablicy która upamiętnia tą rzeź….i długo nie będzie….
Potem jeszcze krótko obejrzeć cudną architekturę nowej opery pekińskiej i marsz do Zakazanego Miasta – miasta w którym przez 500 lat żyli chińscy cesarze. Ładne to zakazane miasto ale przelewa się przez niego ok. 100.000 ludzi dziennie……nie sposób więc wczuć się w atmosferę miejsca….robiłem więc zdjęcia….setki….
Wydawało mi się że widziałem już wiele i nie jest sprawą prostą wbić mnie w osłupienie, ale chińczykom się to udało……byłem w 4-ro gwiazdkowym…..kiblu!!!!!. Wchodzisz, smród jaw w …..kiblu ale masz salę telewizyjną, wideo, muzyka, możesz zamówić herbatę……w kiblu!!!!!. Skorzystałem….. nie powiem, ale herbatkę to wolę gdzie indziej.
Potem na czworakach do hotelu….jest 17:30. ao19:00 jemy słynną kaczkę po Pekińsku w jakiejś osławionej knajpie. Kaczka jak kaczka, dobra ale piwo było jeszcze lepsze i cieszyło się zdecydowanie większym powodzeniem. Jutro pożegnamy Pekin aby powitać terakotową armię w X-ian.