Aż trudno uwierzyć, że można zwiedzać do południa Pekin, po południu robić tam zakupy a wieczorem spacerować po odległym o paręset kilometrów Xi An……ale cóż mamy 21 wiek więc można.
Rano pobudka wcześnie bo…..pakowanie. Dobrze, że wystawiamy bagaże na korytarz i tyle nas obchodzą – odbierzemy na lotnisku – ukłon dla małej logistyki…..
Dziś obejrzymy świątynię buddyjską w której jest 18 metrowy Budda wykonany z jednego kawałka drewna sandałowego. Podjeżdżamy pod świątynię i tu zaskoczenie – w związku z tym że nie można wykonywać zdjęć Buddzie w bilecie jest mała płytka CD z filmem wykonanym w świątyni.
Wreszcie zwiedziliśmy piękne miejsce w którym nie przewalał się tłum rozwrzeszczanych chińczyków, zapach kadzideł, piękne posągi Buddy, który prawie zawsze jest uśmiechnięty, dodający otuchy i zwykli ludzie, skupieni, palący kadzidła, przychodzący do świątyni kiedy chcą, o której chcą, ubrani jak chcą, życzliwi i dobrzy robią wielkie wrażenie. Wyszliśmy
zadumani, nikt nie pstryknął w pawilonach ani jednej fotki, a przecież nikt tego nie pilnuje……coś w tym jest.
Potem pojechaliśmy rikszami do dzielnicy na obrzeżach Pekinu, do zwykłych, skromnych, często biednych ludzi. Byliśmy nawet w zwykłym chińskim domku, takim z maleńkim kamiennym podwórkiem na którym rosną bonzai……jak w filmie.
Potem na znany nam już wcześniej Silk market na zakupy. Po zakupach na lotnisko i wylot do Xi An. Lecieliśmy prawie dwie godziny dużym Antonowem – było OK., tylko przy lądowaniu trochę łupnął w ziemię. Jedzonko w samolocie – kiepskie.
Xi An to już całkiem inne miasto. Tu olimpiady nie będzie – na ulicach brudno, plują, palą, inni ludzie…….jacyś gorsi….nie wiem. W hotelu szlag mnie trafił – nie ma Internetu – bo mam pokój na 5 piętrze a Internet jest w pokojach od 7 piętra – klasa international – kretyństwo. Jak można mówić w takim przypadku o 4 gwiazdkach!!!!!!.
Poszliśmy po 22:00 na spacer ale jakieś to miasto mało przyjazne……a może nam się tylko tak wydaje……???