Rano śniadanko….chińsko-europejskie tzn. np. jajecznica z krewetkami itp…. Ogólnie bardzo dobre jedzonko ale krótko, bo „Basia” (jak może Chinka tak mieć na imię???) goni do autobusu. Pora zmierzyć się z Wielkim Murem. Ale po drodze obowiązkowa wizyta w hodowli pereł i oczywiście obowiązkowe zakupy…..dostałem na szczęście perłę wyjętą przy wszystkich z perłopławu….
Droga na mur już bez przygód. Sam Mur Chiński to rzeczywiście wielka budowla, tylko w „kawałkach” udostępniona turystom - mu byliśmy w kawałku zwanym Badalin. Na „murku” przegląd całego świata – od chińczyków przez całą Europę – i jak mówi przysłowie, że góra z górą się nie zejdzie to mu spotkaliśmy Włocha, który siedział obok mnie w samolocie. Koniecznie chciałem wypróbować moich umiejętności w targowaniu się i zapragnąłem kupić T-shirt’a z napisem że wlazłem na Mur (to taki certyfikat jak u nas wysłuchania hejnału). Chinka rzuciła wstępnie 150 Y a ja w dół. Po wielu ceregielach kupiłem t-shirt za 30 Y i byłem co najmniej bardzo dumny z pomyślnego zakupu. Niestety moja duma nie trwała zbyt długo….na końcu murka inna Chinka bez targowania wpychała mi taki sam za 20Y…. Trudno nie wspomnieć, że wrażenie z pobytu tu jest ogromne, zewsząd mówią wieki, atmosfera jest bardzo miła a chińczycy przyjaźni. Po obiadku (chińskim) w drogę do grobów cesarzy…..bardzo oklepane miejsce….potem przechadzka alejką zwaną „aleją duchów” i wracamy do hotelu….jest 17:00…a nogi w tyłku. Cała grupa jak już wspomniałem zaplanowała na 19:00 odchamianie a my na zakupy do słynnego Silk Marketu. Tu będę miał trudność w opowiadaniu bo atmosfera tego miejsca jest niespotykana. Zwykły bazar w wieżowcu na kilku piętrach, a jednak zupełnie inaczej…..Jeśli ktoś w życiu targował się z arabami to…..w ogóle się nie targował…..Tyle razy walono mnie w brzuch ze słowami „bigest size” że szkoda gadać……jak kupowałem polar to wisiały mi po bokach dwie trajkoczące Chinki. Porada dla czytających blogi przed wyjazdem – z rozmiarami nie ma żadnego problemu…od S – do 16XL…. Jeśli chodzi o ciuchy to jest praktycznie wszystko…a ceny tak niskie że szkoda drażnić czytelników. W każdym razie uważam, że jeśli jesteś w Pekinie to wizyta w Silk Markecie jest obowiązkowa. Po zakupach taksówką (taniocha) do hotelu i spać……..nieeee, załapaliśmy się na wymarsz odchamionych (niekoniecznie zadowolonych z „wieczoru chińskiego”) do knajpy na kolację . Ktoś kiedyś mi powiedział, że najlepsze chińskie żarcie jest w …..Polsce. To nieprawda. W chińskich knajpkach karmią znakomicie i tanio. Kolacja dla dwóch osób z piwem, wieloma potrawami i napiwkiem kosztowała 65 PLN. Teraz kończę bo jest 0:35 a chcę jeszcze dodać parę fotek i zejdzie mi pewnie do świtu….a jutro znowu o 8:00 wymarsz a powrót w nocy……a miałem na urlopie wypocząć…..