Geoblog.pl    kasialeszek    Podróże    Tybet    Na dachu Świata (Kasia)
Zwiń mapę
2007
18
paź

Na dachu Świata (Kasia)

 
Chiny
Chiny, Lhassa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Nie umiem tego opisać słowami Tybet się chłonie, smakuje, hmm wącha…. Tutaj naprawdę jest przepięknie . Przywitało nas błękitne niebo , iskrzące słońce i letnia temperatura ( żegnaj narciarska kurtko ). Leszek jak zwykle biega w cienkiej koszulce , ja mam polar i zupełnie wystarczy.
Wiem jedno – przed następną wyprawą będę czytała wyłącznie optymistyczne blogi. Zastanawiam się właśnie co takiego czytałam, że wciąż się powtarzało „ nie zrobiło na mnie wrażenia’ cóż może to kwestia wrażliwości. Ja jestem zachwycona . Łażę po ulicy i oglądam się za ludźmi( dziś dzień oglądania , nie robiłam zdjęć na ulicy- dziś chłonę widoki , kolory , zapach ) . Mimo tego ,że Tybet właściwie jest okupowany , że ponoć więcej tu chińczyków niż Tybetańczyków ja widzę tylko rdzennych mieszkańców. Już w samolocie leciała z nami młoda kobieta z maluszkiem. Miała na głowie koronkową opaskę ,piękne czarne błyszczące włosy i odpowiadała uśmiechem na uśmiech. Obserwowałam ją z pod oka prawie cały lot. I tak miałam rozdwojenie – jedno oko na młoda tybetankę i jej malucha ,drugie na widoki z samolotu. Młody chińczyk ,który miał miejsce przy oknie zaproponował wymianę , kiedy zobaczył aparat fotograficzny w mojej ręce – to był strzał w dziesiątkę. Siedzieliśmy jakimś , cudownym zbiegiem okoliczności daleko od grupy w piątym rzędzie i widziałam wszystko….. dosłownie wszystko. Cały mój entuzjazm do zdjęć wyczerpał się właśnie wtedy… zrobiłam ich chyba z milion. Trwaj chwilo…. Być może uda mi się odtworzyć to karkołomne podejście właśnie na podstawie zdjęć. Lądowanie w Tybecie to jeden z punktów programu bardzo przeze mnie oczekiwanych i musze przyznać nie zawiodłam się.
Wracam do Tybetańczyków – odróżniają się od chińczyków ( ponoć korespondencja internetowa bywa kontrolowana więc zostaję przy tym określeniu ) sposobem bycia, ubraniem… Kobiety w długich sukniach, fartuchach , chustach ( nie umiem znaleźć określenia ) i z ciekawymi ozdobami na włosach. Mężczyźni czasem w takich derkowych specyficznych płaszczach i też z pięknymi ozdobionymi włosami. Często noszą kapelusze i mężczyźni i kobiety. Wieczorem w regionalnej ( czytaj turystycznej ) restauracji jedząc gulasz z jaka z ryżem i sosikami ,obserwowałam znów piękną młodą Tybetankę z synkiem. Miała na głowie kapelusz , siedziała do mnie bokiem i naprawdę było na co popatrzeć. Mąż tez był , ale jakiś nieciekawy.
Kiedy biegaliśmy między straganami, widziałam sporo kobiet i dzieci. Tubylcy czasem pięknie czasem brzydcy jak wszędzie , ale myślę dumni. Nie szarpią za ręce nie są namolni, targują się z uśmiechem. Zdaję sobie sprawę, że jesteśmy klientami , ale chce wierzyć ,że nie tylko. Wierzę , że to ludzie otwarci i ciekawi świata. Kiedy się z nimi rozmawia ( bardzo podstawowy ang ) skracają dystans. Nie lubię tego , a tutaj jakoś mi nie przeszkadza. Lubią dotykać, głaskać, pomóc zapiąć bransoletkę czy korale…..
I jeszcze jedna bujda – wcale nie śmierdzą !!!!
Tak na marginesie ostatniego stwierdzenia taka moja smutna obserwacja – wielu ludzi jedzie do innego kraju z góry uważając , że inny znaczy gorszy. Dla mnie to prostactwo i buractwo. To tak jak damulka z miasta uważa się za lepszą od kobiety ze wsi . A niby dlaczego ???? Naczytałam się głupot przed wyjazdem i teraz to wszystko ( lub prawie ) odkręcam. Chińczycy , Tybetańczycy to tacy ludzie jak my. Wychowani w innych warunkach, w innej rzeczywistości muszą się różnić i tyle. Moim zdaniem warto różnice zauważyć ale niekoniecznie oceniać.
I tu krótka opowiastka z naszej wycieczki:
Lecimy samolotem z Pekinu do Xian – samolot ogromny , chińskie linie lotnicze ,załoga chińska – normalka. Kiedy rozmawiamy o starcie i lądowaniu , od jednej z uczestniczek naszej wycieczki pada pytanie „ Pani Basiu , a pilotów to macie swoich ? „ I tu brawo dla Basi , uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Ja bym powiedziała, że nie , że chińczycy właśnie zeszli z drzewa , a te wszystkie cuda , które oglądaliśmy wymyślili i zbudowali wspaniali europejczycy. Ta sama kobieta dziś w Tybecie w okolicach posągu Buddy rzuciła pod nosem „ poszliby wszyscy , tobym się od….ła strasznie chce mi się sikać,„ Szkoda komentarza . Musiałam to opisać bo to przecież też część tej wyprawy – czyli

Ludzie

Najpierw my- czyli wycieczkowicze.
Grupa składa się z 16 osób, w większości małżeństwa pomiędzy 30 – 60 ( z przewaga tych młodszych ) Sympatyczni , uśmiechnięci i wyluzowani. Wszyscy starają się zapomnieć pracy choć na chwilę , a są i tacy którzy kontrolują firmę nawet z Chin. Cóż nasza rzeczywistość.
Generalnie jest sympatycznie, a o tych , którzy prezentują przerost formy nad treścią było wyżej…..

Teraz przewodnicy

O Basi trochę już napisałam, i pewnie jeszcze coś będzie… teraz o innych
W Pekinie prowadziła wycieczkę malutka , cichutka Chinka ( nawet nie zapamiętała jej imienia ) , zresztą nie wysilała się zbytnio o informacje , trzeba było się upominać , ale zorganizowane w Pekinie wszystko było solidnie.
W Xian przywitał nas przystojny Chińczyk – Heniu… nie wiadomo czemu mama dała mu na imię Mur Tysiącletni ( czyli Wielki Mur ) – po chińsku to brzmi podobnie jak Henry i tak powstał Heniu. Już to ,że opowiedział taka historię świadczy o zapale tego człowieka, Był przygotowany do oprowadzenia wycieczki perfekcyjnie. Opowiadał historię wszystkiego co zwiedzaliśmy bardzo szczegółowo ( mam pod powiekami jak pokazywał pozy łuczników z terakotowej armii – klęczał, napinał łuk i strzelał ). Odpowiadał wyczerpująco na wszystkie zadane pytania. Mówił płynnym wyraźnym angielskim. Basia potem oczywiście tłumaczyła na polski. Był nawet przygotowany na okoliczność przejazdu przez miejsca niekoniecznie przeznaczone dla oczu turysty. Wtedy po prostu uczyliśmy się w autobusie chińskiego rapu… baaaardzo zabawne. Henio ponoć jest chińskim raperem , ale nie wykazał entuzjazmu do nauki „ Mieszko , Mieszko nasz koleżko „
Jedyny zgrzyt to termin oddania walizek … 23.30 i do spania … niby w czym . tak mnie wkurzyli , że zapomniałam zostawić sobie skarpetek . Cóż pojechałam bez , na lotnisku kupiłam jakieś za cenę 10 w silk markecie. Ale nie narzekam , zawsze tak mam ….. jeszcze nic nie zgubiłam odpukać 

Teraz starsi ludzie

Tu naprawdę szanuje się starszych . Zwykły obrazek to bardzo stara osoba ,pchana w wózku przez dzieci lub wnuki. Ludzie o laskach prowadzeni przez młodszych. W Polsce tego nie widać , tu bardzo rzuca się w oczy . Starsi nie maja trasy dom ,kościół – oni maja trasy tam gdzie młodzi. I widać, że otoczeni są szacunkiem. BRAWO

Palacze

To mój temat, przecież rzuciłam palenie 3 miesiące temu właś
nie po to by być na chodzie tu i teraz  Jestem z siebie dumna……
Chińczycy palą ,dużo i namiętnie. W Pekinie tego nie widać , społeczeństwo jest albo bardziej świadome albo bardziej spacyfikowane. Byłam mile zaskoczona ,bo obawiałam się smrodu – bardzo na to jeszcze reaguję . Popielniczki były wszędzie ale palaczy i smrodu mało.
ZA TO W Xian zaczęło się…. Idziesz ulicą w chmurze dymu, wchodzisz do windy śmierdzi, jesz śniadanie obok chińczyk pali….. masakra…… a tutaj w Lhassie jest chyba jeszcze gorzej. Już w samolocie czułam smród ( taki jak w samochodzie ,którym ktoś palił tydzień temu ) ,w autobusie miałam wrażenie , że z klimy leci smród – nasz przewodnik jeszcze dobrze nie wysiądzie z autobusu jak wyciąga papierosa…. Widziałam faceta wsiadającego z fajką do windy… itd. Widział też ,że w męskich toaletach są palarnie ( na lotnisku w Xian- krzesełka i popielniczki hehe Ameryka ) . Ciekawe co będzie dalej , dużo na ten temat , ale wciąż to widzę .. były palacz.

Zrobiło się potwornie późno , Leszek śpi zmęczony chorobą wysokościową , ja na razie na chodzie , ale jak przegnę też się pochoruję.
O ludziach będzie jeszcze bardzo , bardzo dużo.
Mamy kłopot z Internetem , być może jutro uda się to jakoś zamieścić na blogu…. Oby

Witaj Dachu Świata i Dobranoc

Zobaczyłam przez okno jak handlarz owocami opuszcza bazarek naprzeciwko – wszystko spakowane w pudla , na wózku jest ogromne i ciągnione przez jednego człowieka , na jednym rowerze…pewnie rano jak się obudzę już będzie znów na rogu ulicy. Życie nie jest sprawiedliwe, a może to taka karma….. pomyślę Dobranoc
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kasialeszek
Kasia Leszek Gortal
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 18 wpisów18 21 komentarzy21 74 zdjęcia74 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
28.10.2007 - 28.10.2007
 
 
18.10.2007 - 28.10.2007