Geoblog.pl    kasialeszek    Podróże    Tybet    Tybet – na Dachu Świata…..(Leszek)
Zwiń mapę
2007
18
paź

Tybet – na Dachu Świata…..(Leszek)

 
Chiny
Chiny, Lhassa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Rano ledwo zwlokłem się z łóżka…..śniadanie i wyjazd na lotnisko.
Żegnamy Chiny na 5 dni – jedziemy do magicznego miejsca na świecie – Tybetu.
Jak ktoś ma problemy z lataniem to w czasie lądowania w Lhasie zawał pewny. Samolot okrążając lotnisko kluczył między górami……zarąbiecie….ja tak mogę codziennie. Wyobraźcie sobie widok – wokół skały , samolot przechyla się ze skrzydła na skrzydło a w dole ogromne rozlewisko rzeki Lhasy.
Po wyjściu z samolotu już szedłem zygzakiem – zaczęło się – pierwsze objawy choroby wysokościowej. Ale zaraz przeszło – jak się okazało nie na długo. Nasz nowy przewodnik przywitał nas po tybetańsku – zakładając nam na szyję tybetańskie białe szale – symbol dobrych życzeń…….to naprawdę miłe.
Potem droga do Lhasy…….i tu uwaga kierowcy – w tunelach skalnych nikt nawet nie pomyślał o włączeniu świateł!!!!!....jeżdżą po ciemku.
W autobusie niestety niektórzy już muszą już wziąć tlen. I wreszcie Lhasa.
Czytałem kiedyś w blogu, że rozczarowuje……….nie mnie…..jest piękna, magiczna, przyjazna i taka inna….. Zamiast leżeć jak kazała pilotka, nam włączyła się szwędaczka i od razu w miasto….na bazarze tyle uśmiechniętych twarzy…..tybetańczycy to nie chińczycy……to inni, uśmiechnięci, łagodni, przyjacielscy ludzie. Wpadliśmy przy świątyni Jokhang (nie wiem dokładnie jak to się pisze) na bazar z przepięknymi ozdobami tybetańskimi. Oczywiście od razu obwiesiliśmy się nimi jaki choinki. Kupowanie od Tybetańczyków to wielka przyjemność i zabawa….dużo śmiechu i…….dotykania. Nie ukrywam że jesteśmy oboje trochę jak na tutejsze warunki ….inni. Kasia chyba ze względu na kolor włosów a ja jestem dla nich trochę…..duży. Dotykają nas po rękach głaskaja…..są bardzo otwarci. Po zakupach kupiliśmy jeszcze tlen i poszliśmy odpocząć. Spaliśmy z tlenem parę godzin. Kasia jak skowronek……ja zdycham….
Wieczorem kolacja w restauracji nepalskiej……nic nie mogłem jeść – objawy choroby wysokogórskiej nasiliły się trochę. Piszę ten dziennik trzęsącymi się rękami i dlatego jest on może taki suchy…. Może jutro będzie lepiej…..mam taką nadzieje.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kasialeszek
Kasia Leszek Gortal
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 18 wpisów18 21 komentarzy21 74 zdjęcia74 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
28.10.2007 - 28.10.2007
 
 
18.10.2007 - 28.10.2007