Po pierwsze nie zwracajcie uwagi na mapę - błąd wynika z różnicy wersji MySQL wersji polskiej i chińskiej - poprawię w domu....
Pobudka skoro świt, śniadanko…..itd.
Jedziemy zobaczyć terakotową armię, a właściwie jak to mówią chińczycy „terracottas warriors and horses. Widziałem tyle zdjęć z tego miejsca, że wydawało mi się, że będzie to nudne (tak raz wyczytałem w blogu – że nudy). Ale to miejsce jest naprawdę bardzo ekscytujące i piękne. Mimo ogromnej ilości zwiedzających wreszcie coś bardzo mi się podobało. Dodatkowo pikanterii dodaje fakt, że kupiłem album ze zdjęciami, który osobiście podpisał mi chińczyk, który odkrył terakotową armię.
Potem obiad (taki sobie)a po obiedzie pojechaliśmy do Wielkiej Pagody Dzikiej Gęsi. Miejsce to jest bardzo ważne dla buddystów a jednocześnie jest wielką atrakcją turystyczną. W jednym z pawilonów znajduje się historia życia Buddy wykonana jako płaskorzeźba z kolorowego jadeitu. Coś pięknego. Ale odsyłam do zdjęć.
Następnie przejazd do dzielnicy muzułmańskiej, gdzie odwiedziliśmy meczet zbudowany w stylu chińskim. Patrz zdjęcia.
Potem godzinka na targu. Targowanie się jest już nużące ale wraz z chłopakami Zbyszkiem i Jankiem (ludzi z grupy opiszę w osobnym miejscu blga) uzyskujemy dobre ceny…..oczywiście na zegarki.
A propos zegarków……
Oczywiście są podrabiane ale jak….!!!!
Janek dostał od Szejka w Kuwejcie oryginalnego Rolexa i przecierał oczy ze zdumienia jak zobaczył taki sam na bazarze. Kupił i powiedział……….”oryginał do szuflady a nosił będę podróbkę jest taka sama….!!!”
Potem jedziemy na festiwal pierogów…..niech się umyje do naszego krakowskiego….potem na przedstawienie do teatru….padam!!!!! Przedstawienie jest typowo chińskie ale bardzo barwne i nawet mi się podobało. Wreszcie hotel…..godzina na spakowanie i wystawienie bagaży na korytarz….i już o 00:30 można iść spać. Budzić będą o 5:00 –jutro lecimy do Tybetu….